Szkolna wycieczka mojego syna była świetnym pretekstem, aby wybrać się z wizytą na farmę. Szczęśliwie zostałam wybrana jako opiekun klasy. Piszę szczęśliwie, bo chętnych rodziców było na tyle dużo, że wychowawczyni musiała losowo wybrać kto pojedzie. Następnym razem mogę nie mieć dobrej passy.
Bardzo lubię spędzać czas wśród dzieciaków w wieku mojego synka. W miarę możliwości staram się uczestniczyć w szkolnych wydarzeniach.
Tym razem celem wyprawy była Green Meadows Farm.
Miejsce to jest połączeniem muzeum i zoo, mającym na celu
przybliżenie odwiedzajacym wiejskiego życia.
przybliżenie odwiedzajacym wiejskiego życia.
Jest to namiastka prawdziwego gospodarstwa, gdzie dzieci mogą z bliska zobaczyć, karmić, a nawet dotknąć hodowlanych zwierząt.
Wszystko odbywa się pod okiem przewodników, którzy dbają o zorganizowany przebieg wizyty i uczą dzieci jak obchodzić się ze zwierzętami, aby nie wyrządzić im krzywdy.
Dzieci mogą m.in. przejechać się na kucykach, a także na przyczepie traktora. Ta atrakcja podobała mi się najbardziej. Siedząc na kostkach ze zbitej słomy musieliśmy się mocno trzymać podczas przejazdu krętymi drogami przez farmę.
Nie zliczę ile zwierząt mogliśmy podziwiać w tym miejscu. W poniższym kolażu można zobaczyć tylko niewielką część.
Moja dzisiejsza fotorelacja to tylko zdjęcia wykonane telefonem. Proszę zatem o wyrozumiałość. Żałuję że nie mam bardziej wyraźnych zdjęć tych pięknych zwierząt.
Po raz pierwszy miałam okazję zobaczyć na przykład "silkie" czyli jedwabistą kurę o niebieskim dziobie i ciele pod bielutkim puszkiem zamiast piórek.
Ostatnim punktem wyprawy było wybranie dyni, która można było zabrać do domu.
Mój syn szukał jak największej! Zdobi teraz jesiennie jego pokój, ale planuję przerobić ją kiedyś na coś pysznego;)
Pogoda w dzień wyprawy była wprost idealna!!!
Zadowoleni, ale i troszkę zmęczeni wróciliśmy do szkoły żółtymi, szkolnymi autobusami:)
Zadowoleni, ale i troszkę zmęczeni wróciliśmy do szkoły żółtymi, szkolnymi autobusami:)
Jutrzejsza niedziela również zapowiada się pogodnie!
Oby była udana, czego Wam i sobie życze!
Super wyprawa - sama z przyjemnością zobaczyłabym kurę "silkie" - wygląda cudniaście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Agnieszka
Ślicznie wyglądają, a jakie pieszczochy!
Usuń:-) fajnie... to świetna zabawa i lekcja jednocześnie, no i te dynie... ciekawa jestem co upichcisz ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Marzą mi się muffinki dyniowe:)
UsuńDla dzieci to fantastyczna wycieczka! :)
OdpowiedzUsuńBuziaczki
Bardzo lubie takiemiejsca. Dwa lata temu bylam z Lucja na wycieczce z przedszkola na farmie, gdzie mzona bylo zbierac owoce i warzywa i spacerowac po sadach, warzywnikach... akurat tak w tym czasie to bylo, przy wejsciu stala przyczepka z dyniami.
OdpowiedzUsuńMy do farm z prawdziwego zdarzenia mamy dość daleko. Mam nadzieję jednak, że niedlugo się na takową wybierzemy:)
OdpowiedzUsuń